Pierwsi Goście Uroczyska Hruszki
Nie dane nam było świętować zakończenia budowy Uroczyska Hruszki, gdyż zbiegło się ono z tragedią humanitarną na granicy białoruskiej. Dom nasz znalazł się na 10 miesięcy w zonie, w której nie obowiązywały prawa zagwarantowane konstytucją RP, Konwencja Genewska, czy Karta Praw Podstawowych UE.
Dopiero odwołanie od negatywnej decyzji, z kopią wysłaną m.in. do Rzecznika Praw Obywatelskich, przyniosło oczekiwany rezultat i umożliwiło nam od kwietnia 2022 przyłączenie się do programu rezydencyjno-pomocowego Fundacji Pogranicze i Stowarzyszenia na Rzecz Dialogu Tropinka, pod patronatem Gminy Narewka. Pogranicze – zorganizowało miesięczne stypendia dla twórczyń i twórców z Ukrainy. Dworek Rousseau i Dom na Rykowisku, jak również Uroczysko Hruszki otworzyły dla nich bezpłatnie swe podwoje.
Dziękujemy Wam za Waszą kreatywność i udomowienie Uroczyska: Ałła i Leonid (malarz, dyrektor liceum plastycznego) Shmatko z Siewierodoniecka, Ola Nowak (poetka) z Iwano Frankiwska, Oksana Krzyżaniwska (rzeźbiarka, malarka) z Winnicy, Krystyna Melenchuk (czaruje w szkle, ilustratorka, malarka) ze Lwowa, Olena Sarzhenko (graficzka, malarka, nauczycielka) z Łozowej, Marianna Tarish (murale, tatuaże) z Chersonia, Halyna Matvieieva (pisarka) z Charkowa. Olenie Sarżenko dziękujemy za zdjęcia – jest autorką większości tu zamieszczonych. Portrety wszystkich Rezydentek i Rezydentów na stronie Stowarzyszenia na Rzecz Dialogu Tropinka
Olga Kukuła-Nowak
Uciec od wojny
Uczestnikom rezydencji w Gruszkach w Puszczy Białowieskiej, których historie spisywałam, mieszkając z nimi w maju i czerwcu 2022 roku.
Oto mężczyzna opowiada o bombach spadających na jego szkołę,
o zdjęciach z rodzinnego miasta, w którym toczą się walki uliczne,
z serca wyciąga kawałek pocisku, by przypomnieć nam wszystkim,
że tutaj nie ma wojny.
Oto kobieta roniąca łzy na wieść o tym, że chcą dać jej schronienie,
bo nie wie czy jeszcze stoi jej dom,
czy będzie mogła jeszcze go kiedyś objąć.
Jej dziadka rozstrzelali sowieci w trzydziestym dziewiątym.
Jej serce rozstrzeliwują w dwudziestym drugim.
Oto dziewczyna opowiada, jak uciekała z okupowanego domu przez dom okupantów.
Dużo się śmieje.
Wspomina o rozstrzelanych znajomych.
Jej matka tam została.
Krzyczy: „Nie zapominajcie o nas,
Jesteśmy złamaną gałęzią, którą chcą odciąć i zaszczepić u siebie.
Ale my nigdy się nie zakorzenimy”.
Oto jeszcze jedna kobieta – a dużo u nas jest kobiet – najbardziej martwiąca się o język.
Chodzi i pyta: „Dlaczego nasza pamięć jest krótka?
Dlaczego nie kochamy naszego języka?
Sama robi pudełko ze szkła
i składa w nim spadek dla dzieci –
korale ze słów, wzory tradycji.
Jeszcze inna zaszywa ból w koniki z filcu,
czarne i ciepłe, jak żyzna ziemia o świcie.
A gdy spadają bomby, pisze do krewnych i przyjaciół,
mieszkających trzydzieści kilometrów od granicy.
Z drżeniem rozsupłuje serce, by dla wszystkich starczyło.
Oto rzeźbiarka od dawna marząca o mówieniu rękami.
Gdy wybuchła wojna, jej ręce zamilkły,
a tutaj zaczynają znowu mówić i wypuszczają w świat ptaki z Buczy,
jabłkowe łzy
i podzielonych na pół ludzi.
Wiecznie spokojna kobieta
kocha dzieci i maluje zbombardowane miasta.
Czeka na męża, który powinien powrócić,
czeka na miasto, które powinno ocaleć,
czeka, by przylgnąć do nich.
Uciekają przed wojną,
lecz noszą ją w sobie, gdziekolwiek by nie pojechali.
Nawet tam, gdzie spokój, gdzie nie ma wojny.
Póki co nie ma wojny.
Dawno nie było wojny.
Przełożył Krzysztof Czyżewski
Olha Kukula-Novak / Ольга Кукула-Новак
Втекти від війни
Цей вірш присвячується резиденткам і резиденту, з якими я жила в Грушках біля Біловезької Пущі в травні-червні 2022 року, записувала їхні історії і рефлексувала
Ось чоловік розповідає про бомби, які впали на його школу,
про кадри з його міста, в якому зараз йдуть вуличні бої,
виймає шматочок міни з серця, щоб нагадати нам всім,
що війни тут немає.
Ось жінка збирає сльози, коли їй пропонують прихисток,
бо не знає чи живий її дім,
чи зможе його обійняти.
Її діда розстріляли совєти в 39-му.
Її серце розстрілюють в 22-му.
Ось дівчина розповідає як тікала з окупованого дому через дім окупантів.
Вона багато сміється
Згадує про розстріляних знайомих
В неї там залишилась мама
Кричить: «Не забувайте нас,
ми – зламана гілка, яку хочуть відрізати і прищепити до себе.
Але ми ніколи не приживемось»
Ось ще одна жінка – жінок у нас багато –
ій найбільше болить за мову,
ходить і запитує: «Чому пам’ять у нас коротка?
Чому мова наша не улюблена?»
Сама ж робить скриню зі скла
і складає спадок дітям –
намисто зі слів, узір із традицій.
Інша – вшиває біль у коників з фетру,
чорних і теплих, як розпашіла земля зранку.
А з прильотами пише рідним друзям,
які в тридцяти кілометрах від кордону.
Трепетно розплітає серце, щоб всім стало.
Ось скульпторка, яка довго йшла за мрією говорити руками.
З війною її руки замовкли,
а тут знову згадують мову й випускать у світ
птахів з Бучі,
яблуневі сльози
й розділених навпіл людей.
Завжди спокійна жінка
любить дітей і малює розбомблені міста.
Чекає на чоловіка, який повинен повернутися,
чекає на місто, яке повинно вижити,
щоб пригорнутись до них обох.
Вони втікають від війни,
але носять її у собі, куди б не поїхали.
Навіть в місце спокою, де війни немає.
Наразі війни немає.
Давно не було війни.